accessible

Cenzor 1/95

 Nasi w Grecji- Z uczestniczkami projektu „Kultura jako kompetencja młodego Europejczyka”, realizowanego w ramach projektu „Ponadnarodowa mobilność uczniów” rozmawia Daria Osmólska

 

grecja

 

Zacznę nietypowo: na jaką pogodę trafiliście w Grecji?

Nikola Kulińska: Podczas naszego dwutygodniowego pobytu pogoda niemile nas zaskoczyła. Po przyjeździe na miejsce naszego wypoczynku zastaliśmy pogodę w kratkę.

Wiktoria Filińska: Tak, trafiliśmy na nietypowy okres w Grecji, ponieważ zaskoczyła nas pora deszczowa. Później dowiedzieliśmy się od lokalnych mieszkańców, że zdarza się to raz na kilka lat. Mimo wszystko uważam, że Grecja jest piękna nawet w deszczu, który nie powstrzymał nas od zwiedzania jej malowniczych miejsc.

Jak wyglądała wasza podróż?

NK: Ze względu na sytuację pandemiczną podróż wydłużały kontrole na granicach. Z uwagi na długość Nie była ona łatwa, bo trwała długo, miejsca w autokarze było mało, lecz dzięki dobremu towarzystwu było bardzo fajnie.

WF: Zgadzam się, podróż autokarem zdecydowanie była najtrudniejszą oraz najbardziej męcząca częścią całego wyjazdu. Najcięższe było rzeczywiście oczekiwanie na granicach, ponieważ spędzaliśmy tam nawet po kilka godzin. Na szczęście wielogodzinną podróż umilały filmy, które włączała nam pani przewodnik oraz rozmowy ze znajomymi w autokarze.

Jakie greckie dania smakowały wam najbardziej?

NK: Najbardziej smakowała mi sałatka grecka, która była robiona ze świeżych warzyw oraz greckiej fety.

WF: Podczas wyjazdu miałam okazję spróbować wielu greckich dań i bardzo posmakowała mi tamtejsza kuchnia, więc ciężko jest mi wybrać, które z nich było najlepsze. Jednak tradycyjna sałatka grecka z lokalnych składników też codzienne była na moim talerzu, dlatego muszę o niej wspomnieć, ponieważ to bez wątpienia jedno z moich ulubionych dań. Baklawa to kolejny przysmak, który szczególnie przypadł mi do gustu, jest to bardzo popularny deser w krajach bałkańskich i Turcji, składa się z cienkich warstw ciasta filo przełożonych warstwami drobno pokrojonych orzechów z miodem.

Jakie dostrzegłyście różnice między kulturą grecką a polską?

WF: Pierwsze, co zaobserwowałam, mając styczność z Grekami, to ich ogromna życzliwość i poczucie humoru. Ludzie na ulicach są bardzo pogodni, uśmiechnięci oraz przepełnieni energią i entuzjazmem, który z nich tryska, czego brakuje w Polsce. Nawet osobom w starszym wieku nie brakuje radości życia, spędzają czas w kawiarniach, grając w karty i popijając kawę w towarzystwie przyjaciół. Grecy są bardzo przywiązani do swoich tradycji i obyczajów, chętnie bawią się do lokalnych melodii, a znajomość tradycyjnego tańca ludowego to dla nich podstawa.

NK: Też tak sądzę.  Ludzie w Grecji są bardzo radośni i uwielbiają spędzać czas z rodziną i z przyjaciółmi. Są też  pomocni i gościnni, przez co czuliśmy się bardzo mile przyjęci. Jedną z wielu ich tradycji jest umiejętność  wykonywania tańca regionalnego. Miałyśmy okazję spróbować się go nauczyć i mogę powiedzieć jedno, naprawdę dobrze się bawiłyśmy!

 Czy Grecja spodobała wam się na tyle, że mogłybyście tam zamieszkać?

NK: Według mnie życie codzienne mieszkańców Grecji nie różni się zasadniczo od życia mieszkańców w naszym kraju. Są jednak pewne różnice, które zaobserwowałam: ludzie podchodzą tam do życia bardziej spontaniczne, bez pośpiechu. Ale nie przekonują mnie do zamieszkania tam brak  poczucia obowiązku oraz zbyt wysokie temperatury latem.

WF: Grecja bez wątpienia jest jednym z najpiękniejszych miejsc, w jakich byłam, malownicze wyspy, piękna architektura oraz roślinność i klimat śródziemnomorski skradły moje serce. Uwielbiam słońce i gorące temperatury, dlatego myślę, że mogłabym mieć domek na jednej z greckich wysp, gdzie przyjeżdżałabym w okresie wakacyjnym, ponieważ to świetne miejsce na wypoczynek. Jednak nie zdecydowałabym się zamieszkać tam na stałe.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

 

 

Nasi w Belgii - O życiu w Belgii i belgijskim systemie szkolnym w rozmowie z Kasią Sołomachą opowiada Julia Kryszczuk z klasy IIIF, która mieszkała tam do trzynastego roku życia.

 belgia

 

Jak wygląda system szkolnictwa w Belgii?

Naukę rozpoczyna się od obowiązkowego trzyletniego przedszkola. Szkoła podstawowa trwa sześć lat, tak samo jak szkoła ponadpodstawowa. Jedyną różnicą jest to, że gimnazjum i liceum są w Belgii ze sobą połączone. Po szkole ponadpodstawowej są dwie ścieżki do zdobycia wykształcenia wyższego. Można uczęszczać do szkoły czteroletniej i wyuczyć się zawodu lub pójść na uniwersytet.

W jakim wieku rozpoczyna i kończy się edukację?

Szkołę podstawową rozpoczyna się w wieku sześciu lat, natomiast szkołę ponadpodstawową kończy się w wieku osiemnastu-dziewiętnastu lat, podobnie jak w Polsce.

O której rozpoczynają się lekcje?

Lekcje w Belgii zaczynają się o 8:30, a kończą zawsze o 15:30. Z wyjątkiem środy, w którą zajęcia kończą się o 12:00, ponieważ ten dzień jest uważany za mały weekend.

Czy są zajęcia pozalekcyjne?

Tak, jednak to zależy od szkoły. W mojej organizowane było kółko teatralne oraz zajęcia taneczne. Są też specjalne szkoły, na przykład muzyczne oraz artystyczne. Ja chodziłam na warsztaty teatralne. Spotykaliśmy się w klasie, gdzie pracowaliśmy nad naszą wymową i dykcją. Organizowaliśmy też spektakle, które odbywały się poza szkołą, w hali widowiskowej. Jednak szybko się nasze kółko rozwiązało, gdyż niewiele osób tam przychodziło.

Jak spędzaliście czas po szkole?

Różnie, zależy od wieku. Jak byłam mała, to obok szkoły podstawowej był park. Po lekcjach zawsze zamiast wracać do domu, szliśmy wszyscy do parku i graliśmy tam w piłkę. W gimnazjum przeważnie wracałam od razu do domu, bo było więcej nauki. Raczej rzadko gdzieś wychodziłam.

Ile trwają wakacje?

Tak jak w Polsce, dwa miesiące. Z tym, że w Belgii rok szkolny zawsze kończy się 21 czerwca. Przynajmniej tak było, gdy się tam uczyłam, nie wydaje mi się, by coś się w tej kwestii zmieniło.

Ile jest dni wolnych w ciągu roku szkolnego?

Z okazji halloween mamy tydzień wolnego, następnie w grudniu mamy dwa tygodnie ferii świątecznych. W marcu jest tydzień wolnego ze względu na karnawał, później są dwa tygodnie wolnego na Wielkanoc oraz dwa dni w maju. Nie ma czegoś takiego jak majówka.

Jakich języków uczą się belgijscy uczniowie?

W podstawówce uczyliśmy się języka francuskiego. W czwartej klasie zaczęliśmy naukę flamandzkiego. W moim gimnazjum była też dodatkowo łacina. Angielski wprowadzano dopiero w trzeciej klasie gimnazjum. Uważam, że przez to porozumiewanie się w tym języku przysparza sporo trudności w Belgii.

W filmach i serialach lekcje biologii i chemii w amerykańskich szkołach są prowadzone na podstawie doświadczeń i eksperymentów. Jak wygląda to w Belgii?

Tak, zdecydowanie te zajęcia przypominały amerykańskie filmy. Mieliśmy swoje stanowiska i robiliśmy różne eksperymenty. Dzięki temu lekcje te były ciekawe. Można było poczuć się jak pełnoprawny naukowiec.

Czy uważasz, że belgijskie szkoły są lepiej wyposażone od polskich?

Tak. Mieliśmy tablice interaktywne, które w Polsce są dopiero wprowadzane. Tak jak już wspominałam, sale chemiczne wyposażone były w stanowiska. Przypominało to laboratorium. Przede wszystkim było przejrzyście, ławki były zadbane, a krzesła wygodne. Każde dziecko, idąc do szkoły, dostawało wyprawkę. Zawierała ona podręczniki, przybory szkolne, a nawet strój na wf. Szkoła zapewniała dosłownie wszystko.

Czy nosiliście mundurki?

To zależy od szkoły. Ja w podstawówce nie, ale mój młodszy brat nosił. Ja dopiero zaczęłam chodzić w mundurkach w gimnazjum, ponieważ uczęszczałam do prywatnej szkoły.

Jakie udogodnienia miałaś w prywatnym gimnazjum? Czy dużo ono kosztowało?

Płaciliśmy dwieście euro rocznie, wydaje mi się więc, że cena nie była zbyt wygórowana. Nauczyciele byli wyrozumiali i bardzo kompetentni. Była to szkoła katolicka, więc uczęszczaliśmy na msze. Łazienki były bardzo zadbane. Obiady jedliśmy za darmo. Wybór był ogromny, każdy mógł znaleźć coś dla siebie.

Czy na podstawie swojego doświadczenia uważasz, że poziom nauczania w Belgii jest wysoki?

Tak. Jak przyjeżdżałam na ferie do Polski, to dzieci uczęszczające do polskich szkół były w stosunku do mnie bardzo do tyłu z materiałem. Mieliśmy więcej czasu na naukę w szkole, nie musieliśmy się uczyć w domu. Prace domowe były rzadko zadawane, przeważnie były to prace dla chętnych.

Jak jest z ocenami w Belgii?

Nie ma tam ocen. Każda praca była na określoną liczbę punktów i przeliczało się to na procenty. Uważam, że taki system oceniania jest lepszy. Jedynka w Polsce wygląda dużo gorzej niż wynik procentowy. Myślę, że przez to dzieci nie zwracają uwagi na wyniki innych uczniów i nie demotywują się. Nasza wiedza była sprawdzana co dwa lata poprzez egzaminy.

Jakie są plusy życia w Belgii?

Z pewnością transport. Łatwo jest się przemieszczać po Brukseli, ale belgijskie wioski także nie są wyłączone z komunikacji. Tam również często kursują autobusy. Ponadto każda mała miejscowość ma zaledwie kilka kilometrów do autostrady. Dużym udogodnieniem są sklepy, które znajdują się nawet w małych wioskach. Ja w Polsce do najbliższego sklepu mam aż siedem kilometrów.

Zatem czy są jakieś minusy?

Jasne, wszystko ma swoje plusy i minusy. Bruksela nie jest odpowiednio duża terytorialnie, jak na tyle osób, które tam mieszkają. Mówiąc w skrócie, zachodzi tam zjawisko przeludnienia. Poruszanie się metrem w godzinach szczytu jest nie lada wyczynem. Hałas i smog również są dokuczliwe. Środowisko jest bardzo zanieczyszczone przez ludzi. Nie można się tam czuć zbyt bezpiecznie. Często słyszy się o napaściach czy atakach terrorystycznych.

Co zaskoczyło Cię po powrocie do Polski? Jak sobie poradziłaś z nowym otoczeniem?

Było ciężko, bardzo ciężko. Zaczęłam mieć styczność z zupełnie inną kulturą. Ludzie tutaj mieli bardzo stereotypowy tok myślenia. Nie miałam z kim się spotykać, praktycznie cały czas spędzałam w domu z rodziną.

Czy jesteś ostatecznie zadowolona ze zmiany miejsca zamieszkania?

Tak, jestem bardzo zadowolona. Mam tu swoich przyjaciół i na ten moment nie wyobrażam sobie życia znowu w Belgii. Uważam, że dokonałam dobrego wyboru szkoły i nauczyciele tutaj są również dobrze wykwalifikowani.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

 

       rozmowę przeprowadziła Katarzyna Sołomacha

 

 

Nasze pasje - o swojej pasji literackiej opowiada Kasia Arcimowicz z klasy IIA, zamieszczamy też jej wyróżnione w konkursie opowiadanie

K.Arcimowicz

 

Nazywam się Kasia Arcimowicz i jestem uczennicą klasy 3a. Uczę się rozszerzonej biologii i  chemii, z czego jestem bardzo zadowolona, ale poza nauką mam wiele pasji. Często tylko przychodzą i odchodzą. Przerobiłam grę na skrzypcach i gitarze, balet oraz inne rodzaje tańców, różne sporty, takie jak windsurfing i narciarstwo, a nawet robótki ręczne, ale jedno z moich hobby było ze mną od zawsze. Pisanie. Wymyślanie i zapisywanie historii, ulotnych chwil i wrażeń towarzyszyło mi, odkąd byłam dzieckiem. Chociaż popełniałam masę załamujących błędów ortograficznych (i nie tylko), nie przeszkadzało mi to. Wszystkie moje teksty zapisywałam w notatnikach lub na kartkach, a gdy trochę podrosłam, również na nieco bardziej nowoczesnym sprzęcie. Moje opowiadania nie opuszczały szuflady bardzo długo, aż w końcu uznałam, że czas to zmienić. Już w podstawówce zaczęłam brać udział w konkursach literackich za namową mojej ówczesnej polonistki. Później, w liceum również zdarzało mi się brać w takich udział. Kilka z moich tekstów zostało nawet nagrodzonych. W maju tego roku na konkurs literacki im. Anny Markowej wysłałam opowiadanie pod tytułem ,,Długo i szczęśliwie”. Zostało ono dostrzeżone przez komisję oraz wyróżnione. Pisanie stało się moją główną pasją oraz ucieczką od szarości życia codziennego, chociaż nie wiążę z tym przyszłości. Moim marzeniem jest dostanie się na medycynę, a po jej ukończeniu zostanie lekarzem w specjalizacji psychiatry dziecięcego.

 

Długo i szczęśliwie

HANAHAKI

 

Krótko po tym, jak elegancko ubrana kobieta wyszła z domu, osóbka wymknęła się ze swojego pokoju i chwiejnie weszła do salonu. Tam zastała swoją opiekunkę.

-Hej, księżniczko, jak się masz? – spytała z uśmiechem.

-Boli mnie gardło – powiedziała słabym, drżącym głosem i zakaszlała. Niania kucnęła przed dzieckiem i ze zmartwioną miną przyłożyła jej dłoń do czoła.

-Tylko gardło? – spytała widząc na twarzy Aurory niezdrowe rumieńce.

-Trudno mi się oddycha – wyjaśniła i dostała tak silnego ataku kaszlu, że straciła równowagę i niezgrabnie opadła na podłogę. Kobieta uspokajająco masowała jej plecy. Wtedy stała się rzecz niezwykła. Aurora zaczęła wykaszliwać gałązki, liście i kwiaty.

-Auroro, co zjadłaś? – spytała przestraszona niania. Po chwili dostała kolejnego ataku kaszlu, tym razem wypluwając same kwiaty. Opiekunka złapała za telefon i wystukała numer na pogotowie. Trzymała opadającą z sił Aurorę, gdy ta dalej się krztusiła. Ledwo oddychała. Karetka była w drodze. Dzwoniła również do jej matki, jednak ta nie odbierała. Po piętnastu minutach do mieszkania wpadli ratownicy. Niania pojechała z dzieckiem, przez cały ten czas próbując dodzwonić się do szefowej. W szpitalu od razu się nią zajęto. Matka sześciolatki pojawiła się dopiero po kilku godzinach. Dowiedziała się, że jej córka miała gardło zapchane polnymi kwiatami i omal się przez nie, nie udusiła. Sytuacja była zaskakująca, nie dość, że był środek zimy, to kwiaty znaleziono w drogach oddechowych, a nie przełyku, jak zakładano. Wykluczało to możliwość połknięcia ich przez dziewczynkę.

-Nie rozumiem. W takim razie skąd te kwiaty? – spytała lekarza. Ten westchnął i zaczął tłumaczyć.

-Porozumiałem się z wieloma specjalistami i postawiliśmy wstępną diagnozę. To prawdopodobnie choroba kwiecistych płuc, zwana hanahaki. Dotąd uważano ją za wymysł literacki, jednak pani córka dowodzi, że jest to realny problem. Kwiaty biorą się z powodu nieodwzajemnionej miłości – zawahał się nad dalszym tłumaczeniem, aby wybadać reakcję kobiety. – Proszę mi powiedzieć z kim córka ma kontakt?

-Ze mną, nianią i oczywiście z innymi dziećmi w zerówce, ale chyba nie sądzi pan, że moja sześcioletnia córka cierpi na złamane serce. Proszę nie opowiadać bajek, tylko ją wyleczyć albo was pozwę– oznajmiła, gwałtownie wstając.

-Córka twierdzi, że to działo się wcześniej. Potwierdzimy długoterminowe szkody w jej organizmie i brak leczenia. Proszę się zastanowić, kto kogo będzie pozywał –mówił spokojnie lekarz. Kobieta zadrżała i wyprostowała się.

-W takim razie, czy istnieje lekarstwo na tę rzadką chorobę? – spytała z powagą.

-Jesteśmy bezsilni wobec rozprzestrzeniania się kwiatów. Źródła podają, że jedynym rozwiązaniem jest odwzajemnienie jej uczuć – wyjaśnił wstając.

-Skąd mamy wiedzieć, kto nie odwzajemnia jej dziecięcej miłości – prychnęła.

-Spytajmy ją – powiedział idąc w stronę sali. - Auroro, znalazłem twoją mamę – oznajmił miło, wchodząc do pokoju. Mała uśmiechnęła się na jej widok i wystawiła ręce, oczekując przytulenia. Jej matka usiadła na łóżku i nie rozumiejąc intencji dziecka, złapała ją za dłoń.

-Doktor zada ci kilka pytań. Odpowiedz na nie zgodnie z prawdą –oznajmiła chłodno, jak to miała w zwyczaju. Aurora posłusznie pokiwała głową.

-Wiesz, co to miłość, prawda? – spytał ostrożnie lekarz, na co dziewczynka znowu skinęła. – Czasem kochamy kogoś najbardziej na świecie. Chcemy uszczęśliwiać tę osobę, nawet jeśli ona nie uszczęśliwia nas. Rozumiesz?

-Chyba tak.

-Kochasz kogoś tak mocno?

-Mamusię – odparła, uśmiechając się wesoło.

-A czy mama też cię kocha? - spytał, uciszając wzrokiem kobietę. Dziewczynka popatrzyła na mężczyznę, po czym utkwiła wzrok w matce.

-Mama… -zawahała się. - chciałaby mnie kochać. Nie umie, bo mam twarz złego człowieka -po tych słowach zapadła cisza. Matka wyszła.

Nie wiedziała, na czym zaczepić swój wzrok ani jak uspokoić burzę w głowie. W jej myślach pojawiła się twarz ojca Aurory. Znowu poczuła na ciele niechciany dotyk. Zerknęła w bok dostrzegając doktora.

-Nie miałam pojęcia, że tyle rozumie. Nie wie o swoim ojcu ani o niczym. Odcięłam się od tego, a teraz dowiaduję się, że wszystko na nic! - wyrzucała w stronę lekarza słowa, które, choć nieskładne, wyjaśniały całą sytuację.

-Dzieci wiedzą więcej niż nam się zdaje. Obie potrzebujecie pomocy. Jeśli chce pani walczyć, to najwyższy czas –powiedział stanowczo. Jego rozmówczyni pokiwała głową. Obiecała sobie, że jej córka będzie żyła jak księżniczka, dlatego nazwała ją Aurorą. Królewny zawsze żyją długo i szczęśliwie.

Razem z lekarzem wrócili na oddział, jednak tam zastali ogromny harmider. Dookoła biegały pielęgniarki i wykrzykiwano jakieś naglące polecenia. Doktor natychmiast dołączył do tego bałaganu, starając się zorientować w sytuacji.

-Trzeba usunąć kwiat.

-Dwa miligramy…

-Ładuj!

-Jeszcze…

-Odsunąć się!

-Czas zgonu…- zaczęła pielęgniarka. -Dwudziesta trzecia trzy.

Osierocona matka opadła bezwładnie na kolana. Z jej oczu nie poleciały łzy. Z jej ust nie wydobył się szloch. Z jej duszy nie spadł kamień. Patrzyła pustym wzrokiem na łóżko swojej córki. Dziecka, które utraciła. Przez własny strach, bezczynność i obojętność. Patrzyła… Na bladą twarz i uchylone usta. Jednak jedyne na co była w stanie skupić uwagę, był kwiat wychylający się nieśmiało z warg dziecka. Ubrudzone krwią, chodź nadal białe płatki róży wydawały się jedwabiście miękkie. Z nieskrywaną dumą obnosiły się dokonanym morderstwem.

 

                                   Katarzyna Arcimowicz

 

 

Sonda o bajkach z dzieciństwa przeprowadzona wśród uczniów i nauczycieli - zainspirowana przypadającym 5 listopada  Międzynarodowym  Dniem  Postaci z Bajek sondę przeprowadziła Agnieszka Gumieniak

 

 

5 listopada obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Postaci z Bajek (International Day of Fairy Tales Characters), który przypada w rocznicę urodzin Walta Disney'a. Wspaniale jest mieć taki dzień, w którym możemy sobie przypomnieć nasze ulubione bajki, bo to dzięki nim poznawaliśmy świat, śmialiśmy się i wzruszaliśmy. Święto bajek można obchodzić niezależnie od wieku, nieważne, czy jest się młodszym, czy starszym. W każdym z nas drzemie dziecko. Wspomniane święto powstało nie tylko po to, by  docenić bajki i ich twórców, ale także ich wartości edukacyjne. Czytając bądź oglądając bajki, rozwijamy naszą wyobraźnię, pamięć, wiedzę na różne tematy, poznajemy nowe słówka oraz kształtujemy naszą osobowość i postawy moralne. Życzymy Wam i sobie, żebyśmy spędzali dzień piątego listopada jak najlepiej potrafimy, byśmy pamiętali o magii bajek z naszego dzieciństwa.

W naszym liceum bajki też miały swój czas. Wspominane były przez cały miesiąc! Stały się bohaterem października- Międzynarodowego Miesiąca Bibliotek Szkolnych. Tematem tegorocznej edycji były bowiem „Baśnie i legendy z całego świata...”. Zadaniem uczniów było m.in odgadywanie baśni na podstawie krótkiego przedstawienia treści utworu w postaci nagrania. Oczywiście wszystkie zagadki zostały odgadnięte. Nasi koledzy otrzymali nagrody w postaci np. kubka, gier planszowych czy książek. Cieszymy się, że nasza społeczność szkolna jest aktywna i uczestniczy w życiu biblioteki. A Pani Jolancie Grzymkowskiej oraz Pani Ewie Boguszewskiej serdecznie dziękujemy za przygotowanie nam takiej zabawy.

Zainspirowani Międzynarodowym Dniem Postaci z Bajek oraz atrakcjami przygotowanymi przez panie bibliotekarki przeprowadziliśmy sondę na temat: Jaka jest Twoja ulubiona bajka bądź film animowany z dzieciństwa?  A oto szczegóły.

 

 

UCZNIOWIE- WYNIKI

wykres uczniowie

 

127 uczniów wzięło udział w naszej bajkowej sondzie, za co serdecznie dziękujemy. I miejsce zajęły „Gumisie”. II miejsce- SCOOBY DOO! (okazuje się, iż licealiści jako dzieci lubili rozwiązywać kryminalne zagadki). Na miejscu III uplasowały się „Smerfy” i „Shrek”. Poniżej przedstawiamy  tytuły bajek, które nie zostały ukazane na kole procentowym, a  również na nie głosowano. Po trzy głosy otrzymały: „Odlotowe agentki”, „Zaplątani”, „Jak wytresować smoka?”, „Monster high”, „Tabaluga”, „Wilk i zając” oraz „Rick and Morty”. Po dwa głosy dostały bajki: „Zakochany kundel”, „Mustang z Dzikiej Doliny”, „Bolek i Lolek”, „Kubuś Puchatek”, „Księżniczka i żaba”, „Epoka lodowcowa”, „Fineasz i Ferb”, „Masza i niedźwiedź”, „Baranek Shaun”, „Mali odkrywcy”, „Gumball”, „Franklin”, „Król Lew”, „Koziołek Matołek”, „Charlie i Lola”. Pojawiały się także takie tytuły jak np.: „Lippy and Messy”, „Piorun”, „Marta mówi”, „Myszka Miki”, „Domisie”, „Teletubisie”, „Mia i ja”, „Klub Winx”, „Sąsiedzi”, „Wodogrzmoty małe”.

Jesteśmy ciekawi, czy spodziewaliście się takich wyników? Mamy nadzieję, że mile Was zaskoczyliśmy i spodobał się Wam temat sondy!

 

 

NAUCZYCIELE- WYNIKI

wykres nauczyciele

 

Wśród nauczycieli także przeprowadziliśmy sondę na temat: Jaka jest Pani/Pana ulubiona bajka z dzieciństwa?. Nasi nauczyciele, pomimo tego, że są osobami dorosłymi, wciąż pamiętają swoje beztroskie, dziecinne lata. Jest Nam bardzo miło, iż mogliśmy dowiedzieć się, co lubili  kiedyś  czytać i oglądać.

I miejsce zajęły dwie bajki „Miś Uszatek” oraz „Bolek i Lolek”. II miejsce zajęła „Pszczółka Maja”. Natomiast III miejsce zdobyły aż cztery bajki! Są to „Reksio”, „Kopciuszek”, „Wilk i zając” oraz „Smerfy”. Co ciekawe, „Smerfy” zajęły także III miejsce w sondzie uczniowskiej. Po prostu bajka pokoleń... Nauczyciele wskazali też takie tytuły: „Porwanie Baltazara Gąbki”, „Żwirek i Muchomorek”, „Pomysłowy Dobromir”, „Konik Garbusek”, „Koziołek Matołek” ( który dostał też dwa głosy od uczniów), „Przygody kota Filemona”, „Plastusiowy pamiętnik”. Wyniki zostawiamy już w spokoju, a przechodzimy do rzeczy ciekawszych, a mianowicie zdradzamy, który nauczyciel co konkretnie powiedział?

Zacznijmy może od nauczyciela biologii, Pani Małgorzaty Sawczuk, która wskazała takie tytuły jak: „Zaczarowany ołówek”, „Wilk i zając”, „Miś Uszatek”, „Bolek i Lolek”, „Smerfy” i „Gumisie”. Wśród nauczycieli płci męskiej anglista - Pan Krzysztof Jermakowicz podał największą ilość bajek! Gratulujemy! Bajki od Pana Krzysztofa noszą tytuły: „Pszczółka Maja”, „Miś Uszatek”, „Bolek i Lolek”, „Reksio” oraz „Pomysłowy Dobromir”. Ulubioną bajką z dzieciństwa Pana Wojciecha Zieleniewskiego jest „Bolek i Lolek”, a księdza prawosławnego Radosława Wołosiuka - „Wilk i zając”.  A  Pan Krzysztof Derehajło lubił oglądać „Smerfy”.                                                                               

Najwięcej tytułów, bo aż dziesięć, oprócz zbiorów baśni Andersena oraz braci Grimm, wymieniła Pani Jolanta Kalinowska, a były to: „Zaczarowany ołówek”, „Reksio”, „Żwirek i Muchomorek”, „Bolek i Lolek”, „Pszczółka Maja”, „Miś Uszatek”, „Rumcajs”, „Koziołek Matołek”, „Przygody kota Filemona”, „Plastusiowy Pamiętnik”. Pani wicedyrektor Bożena Czerkas lubiła natomiast „Królewnę Śnieżkę i siedmiu krasnoludków”. A Pani Ewa Magdalena Iwaniak  najchętniej czytała w dzieciństwie „Kopciuszka” i „Królową śniegu”(uwaga: czytała, bo Pani Ewa uważa, że  kiedy czytamy, sami sobie wyobrażamy to, co dzieje się w książce i dlatego radzi, by  najpierw sięgać po wersję książkową, a dopiero potem wersję filmową po to, by skonfrontować swoje wyobrażenie z wyobrażeniem twórców filmu).

Ulubioną bajką z dzieciństwa Pani Elżbiety Sielickiej jest „Reksio” i to chyba dlatego, że w domu Pani Eli zawsze gościły koty, psa Reksia chętnie oglądała w telewizji. Ulubionym filmem animowanym Pani Justyny Owczarskiej jest „Konik Garbusek” z 1975!, a  baśnią - „Baśń o królewnie Niezapominajce”. Pani Monika Basista uwielbiała w dzieciństwie baśń Andersena pod tytułem „Calineczka” i gdy jeszcze nie umiała czytać,  co wieczór prosiła swoją babcię, by czytała jej tę baśń na dobranoc. Pani Alicja Smoktunowicz lubiła zaś oglądać „Bolka i Lolka”,  Pan Łukasz Kraujutowicz, który jest opiekunem naszego chóru szkolnego,  chętnie oglądał „Gumisie”. Pani Małgorzata Kościaniuk w dzieciństwie najbardziej lubiła „Kopciuszka”, ale też i takie bajki telewizyjne jak „Pszczółka Maja” czy „Smerfy”, które królowały wówczas w telewizji. Ulubioną animacją  Pani Aliny Wolszczuk  był „Rumcajs” opowiadający o  najpopularniejszym rozbójniku bajkowym.

Pięknego języka rosyjskiego w naszej szkole uczy Pani Helena Tymoszewicz, która wskazała bajkę „Miś Uszatek”. Niektórych może zdziwić ten fakt, bo można pomyśleć,  dlaczego nie na przykład „Wilk i zając”, czyli rosyjska, popularna i śmieszna bajka. Otóż Pani Helena w dzieciństwie bardzo lubiła „Misia Uszatka”, a językiem rosyjskim dzięki swojej nauczycielce zachwyciła się później, w szkole podstawowej w Zambrowie. Panie z biblioteki, czyli Pani Jolanta Grzymkowska oraz Pani Ewa Boguszewska troszkę się rozminęły pod względem wyboru swoich ulubionych baśni, gdyż Pani Jola uwielbia baśnie Andersena, a najbardziej „Królową śniegu” oraz „Calineczkę”, a Pani Ewa lubi baśnie braci Grimm oraz rosyjskie baśnie i bajki. Pani Urszula Jermakowicz w naszej szkole uczy języka niemieckiego i  jej ulubionymi baśniami  są „Kopciuszek”, „Czerwony Kapturek”, „Dziewczynka z zapałkami” i „Jaś i Małgosia”, a     bajkami telewizyjnymi -„Pszczółka Maja” i „Miś Uszatek”. Zaś Pani Hanna Nielipińska, która uczy nas geografii, fizyki i jeszcze podstaw przedsiębiorczości, bardzo lubi kryminały, więc jej ukochanymi bajkami z dzieciństwa są „Porwanie Baltazara Gąbki” oraz jego dalsza część „Kraina Deszczowców”. A nasza wuefistka - Pani Iwona Hapanowicz – Charko  lubiła oglądać „Wilka i zająca” i  bardzo jej zależało, aby ta bajka dostała więcej głosów od nauczycieli niż tylko jeden. Na szczęście to małe marzenie się spełniło, gdyż „Wilk i zając” zajął trzecie.

Na tym kończymy podsumowanie sondy. Mamy nadzieję, że wyniki były dla Was zaskakujące oraz że w każdym z Was obudziliśmy wspomnienia z  dzieciństwa! Jeden wniosek nasuwa się na pewno: oprócz bajek telewizyjnych nauczyciele wymienili wiele tytułów baśni, które czytali sami lub czytali im je rodzice,  a uczniowie podali wyłącznie tytuły animacji i filmów dla dzieci. Znak czasów?

                  

  sondę przeprowadziła i opracowała

                               Agnieszka Gumieniak